I Przyroda I - grzegorz gerek

Idź do spisu treści

Menu główne

I Przyroda I

 

Przyroda

 
 

Ptaki

Zwierzaki

 
 
 
 

Na rozlewiskach Biebrzy i Narwi

 
 

JAK ZOSTAĆ BIEBRZNIĘTYM


Nie ma takiego drugiego miejsca w Polsce. Z jednej strony odpychające zwykłych ludzi bagno i nudząca większość pustka. Z drugiej jednak strony ta przesycona specyficznymi zapachami mokradeł bezludna kraina przyciąga i... wciąga.
Biebrza z jej dziką, rozległą doliną wciągnęła wielu ludzi i sprawiła, że pozostali jej wiernymi na zawsze. Stali się biebrznięci. I nie ważne, że są naukowcami, profesorami, fotografikami czy tylko zwykłymi turystami.
Chcesz zostać biebrznięty – zapraszam.

Uwaga - bo biebrznięcie w wersji najbardziej radykalnej może zmienić Wasze życie. Tak jak stało się to choćby ze znakomitymi fotografikami braćmi Kłosowskimi. Kiedyś przyjechali tu robić zdjęcia i już zostali. Solidnie biebrznięty jest też jedyny stały mieszkaniec nadbiebrzńskiej wioski Budy – Krzysztof Kawenczyński. Ten warszawiak wybrał się kiedyś nad Biebrzę. I wciągnęła go. Do tego stopnia, że zostawiając dawne życie gdzieś za sobą zamieszkał w wsi Budy stając się „Królem Bagien”. Takich osób jest znacznie więcej. Żyją nad Biebrzą nie mogąc wyjść ze zdziwienia, że są w tym kraju ludzie, którzy nigdy nad tą rzeką nie byli.

Pierwsza randka – koniecznie wiosną, koniecznie o świcie
Zaczynamy odkrywać dolinę Biebrzy od południa. Jadąc od strony Łomży, tuż za Wizną skręćmy na północ w kierunku Radziłowa. Po kilku kilometrach dotrzemy do niepozornej miejscowości Burzyn. Na samym skraju wsi po prawej stronie jest wieża widokowa - widać ją z drogi. Warto byłoby tu być - pierwszy raz - o świeci. To co ujrzymy z wieży gdy zacznie wschodzić słońce będzie jak zauroczenie. Z wieży w Burzynie rozciąga się chyba jeden z najpiękniejszych widoków w Polsce. Przed nami cała dolina dolnej Biebrzy. Na wprost ogromny obszar „Bagna Ławki”, po lewej stronie w oddali „Bagno Podlaskie”. Ujrzymy też brzeziny na Pogorzałach i Długim Grądzie. Z tego miejsca widać na kilkanaście kilometrów. Jeśli dysponujemy lornetką, i o świcie popatrzymy na leżącą w dole dolinę przez pół godziny, to musimy być straszliwymi pechowcami jeśli naliczymy mniej niż trzy żerujące łosie. Jak po pół godzinie nie widzimy żadnego jak najszybciej jedźmy do Wizny puścić totolotka – brak łosia przez pół godziny jest tak samo prawdopodobny jak trafienie szóstki.
Jeśli jednak łosie są i spektakularny widok na dolinę zapiera dech w piersi nie zostajemy długa na wieży. Wszak warto dotrzeć do widocznych w oddali brzezin i grądów. Warto podotykać, pooddychać, poczuć Biebrzę.
Teraz musimy wrócić tą samą trasą do Wizny i skręcić w lewo, w kierunku na Tykocin. Jedziemy aż do Strękowej Góry. To tu broniąc w 1939 roku „polskich Termopil” zginął śmiercią samobójczą kapitan Władysław Raginis. Przy drodze po lewej stronie stoi symboliczny pomnik – fragment muru z bunkra. Z drogi widać w oddali łopoczącą na wietrze flagę na maszcie. Warto do tego miejsca podejść.
Pierwszy raz byłem tam w drugiej połowie września. Pogoda była wtedy przepiękna – taka złota polska jesień. Taka jak we wrześniu 1939 roku. Kiedy dochodzimy do masztu oczom naszym ukazują się ruiny rozbitego bunkra. W zasadzie jest to tylko dół zawalony betonowym gruzem. To tu, w tym bunkrze popełnił samobójstwo kapitan Raginis. Jesienna, nostalgiczna cisza aż kłuła. Myśli biegły do tamtej jesieni... I wtedy zorientowałem się gdzie tak naprawdę jestem. Kilka metrów od bunkra urywała się narwiańska skarpa a przed nami rozciąga się ogromna przestrzeń łąk. Widok cudowny. Przy samej skarpie, niemalże u naszych nóg dachy wsi. A na jednym z nich bocianie gniazdo do którego można zajrzeć z góry! Wiosną tuż za chałupami zaczyna się biebrzańsko – narwiańskie morze – ogromne przestrzenie zalanych łąk. Latem kłuje w oczy soczysta zieleń, jesienią pastele a zimą cisza jasnoszarej przestrzeni.

Kiedy wrócimy do drogi, jedziemy dalej i za chwilę skręcamy w lewo, na północ. Wkrótce przejeżdżamy most na Narwi i już jesteśmy na Carskiej Drodze – trakcie idealnym aby poznać choć odrobinę dolinę Biebrzy.  
Nasza dalsza wyprawa będzie biegła cały czas wzdłuż tej drogi. Została ona zbudowana pod koniec XIX wieku i biegnie wzdłuż doliny Biebrzy aż do Dąbrowy Białostockiej. Kiedyś droga miała znaczenie strategiczne gdyż właśnie wzdłuż Biebrzy Rosjanie szykowali linię obronną przeciw Prusom Wschodnim. Nie myślmy jednak w tej chwili o historii  - wszak właśnie przekraczamy granice „Biebrzańskiego Parku Narodowego”. Po lewej zostały ostatnie zabudowania i wjeżdżamy w dziki, bezludny teren.

Uważajmy i pilnie rozglądajmy się wokoło. Jeśli jesteśmy na „Carskiej" rano to mamy większe szanse zobaczyć łosie niż minąć jakiś samochód.  Już po kilkunastu kilometrach wyjedziemy z lasu na otwarte przestrzenie. Po lewej stronie znajduje się kładka „Długa luka". Prowadzi ona 400 metrów w głąb największego obszaru turzycowisk otwartych zwanych „Bagno Ławki”. Słowo w głąb nie do końca jest właściwe bo bagno ciągnie się aż do Biebrzy przez niemal 10 kilometrów. Warto wiedzieć, że tylko te turzycowiska mające ponad 10 tys. ha są większe od całego Białowieskiego Parku Narodowego.  
Kiedy już wrócimy z tej pieszej wycieczki jedziemy dalej „Carską Drogą". Przed nami jeszcze wiele atrakcji. Pierwsza ta wysoka wieża widokowa na Krynickiej Bieli. Stoi ona tuż obok drogi. I tu znów mamy jak w banku do zobaczenia łosie. Popatrzmy przez chwilę i ruszajmy dalej – od naszego pierwszego spojrzenia na Biebrzę z platformy w Burzynie minęło już sporo czasu a do obejrzenia jeszcze wiele.
Dalej jedziemy „Carską..." do Honczarowskiej Grobli. Jest to długa na ponad sześć kilometrów piaszczysta droga wiodąca w sam środek bagien. Obowiązkowo musimy nią pomaszerować. W połowie drogi stoi przy „Honczarowskiej” strzechą pokryta wieża widokowa. Naprzeciw niej jest „batalionowa łąka” – miejsce gdzie w maju zajadle tokują bataliony – ptaki herbowe BPN. Idąc „Honczarowską” nie śpieszmy się. Wolno wchłaniajmy otaczającą nas naturę. Tu właśnie czuć najbardziej biebrzańskie bagna – tą niesamowitą atmosferę miejsca dokąd ciągną pielgrzymki – bo słowo wycieczka nie oddaje rzeczy – prawdziwych miłośników przyrody nie tylko z Polski ale z całej Europy. Tu też, gdzieś naprzeciw „batalionowej łąki” najłatwiej zrozumieć, że do biebrznięcia tylko jeden krok.
Kiedy już wrócimy do drogi jedziemy dalej w kierunku wioski Budy. Aby do niej dotrzeć skręcić musimy w lewo. Skręcamy zaraz za mostem na kanale „Kosodka” w Dobarzu. Leśnym duktem dotrzemy do tej niesamowitej miejscowości, żywcem jakby przeniesionej z przeszłości. W Budach można rozbić namiot i spędzić pierwszą noc nad Biebrzą. Będzie ona pełna wrażeń z których chyba najsilniejszym będzie konstatacja, że tutaj komarów jest chyba milion razy więcej niż w najbardziej zakomarzonym, znanym nam dotychczas miejscu. Ale proszę wierzyć, iż warto obudzić się o świcie choćby po to by usłyszeć klangor żurawi witających biebrzańskie słońce.
My jednak ruszamy dalej. Kiedy wrócimy do „Carskiej" dalej jedziemy wśród lasów na północ. Po kilku kilometrach po prawej stronie znajduje się parking. Zatrzymajmy się tu. Stąd bowiem warto się wybrać na pieszą wycieczkę to zagubionego w lesie „Fortu Nowego”. Jest to, sprawiający imponujące wrażenie, fragment rosyjskich umocnień sprzed I wojny światowej. Trasa ścieżki pieszej wokół fortu jest świetnie oznakowana. Warto na nią się wybrać aby obejrzeć ruiny bunkrów, koszar, magazynów czy też ponad stuletnią fosę. Wielką ciekawostką jest obecność w ruinach roślinności naskalnej.
I znów wracamy do „Carskiej drogi". Ruszamy dalej i wkrótce docieramy do Twierdzy Osowiec. Ta osada to na szczęście nie tylko wojsko. Mieści się tutaj także siedziba Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie będziemy mogli kupić przewodniki i mapy. Przydadzą się nam w kolejnych wyprawach, wszak po tych kilku godzinach, od widoku z Burzyna, już złapaliśmy bakcyla. Tuż obok Osowca jest kilka wież widokowych. Jest też kilka ciekawych fortów i bunkrów z okresu I i II wojny światowej. Niezapomniane wrażenie robi wysadzony bunkier tuż obok drogi Białystok – Grajewo. Nie sposób go nie zauważyć gdyż zaraz obok niego stoi kolejna wieża z której rozciąga się widok na dolinę rzeki i kanał Rudzki. W pobliskich starorzeczach gnieżdżą się gęsi i wiele innych ptaków wodno – błotnych.
Nasza wycieczka trwa już dobrych kilka godzin. Pokonaliśmy nad Biebrzą kilkadziesiąt kilometrów samochodem, przeszliśmy ponad dwadzieścia. Kończy się więc nasza pierwsza randka z bagnami biebrzańskimi. Zmęczenie miesza się z wrażeniami, których dużo jak na jeden dzień. Jeśli w pamięci na pierwszym miejscu są fantastyczne widoki, zapach otwartych przestrzeni a dopiero na drugim komary i zmęczenie, to znaczy, że połknęliśmy haczyk. I jeszcze tu wrócimy. A jest po co, bo poznaliśmy dopiero maluteńki fragmencik fascynującej doliny Biebrzy. Jeszcze tyle jest do zobaczenia – choćby unikalny znak drogowy w Dolistowie. Jedzie sobie człowiek korzystając z mapy i szykuje się do skrętu w lewo na most na Biebrzy. Skręca, patrzy a tam znak: „droga może być zalana!?!”. Nie mogąc się nadziwić, że są takie znaki w Polsce przejeżdża przez drewniany most a za nim... zalana droga.  Tak zaczęła się jedna z kolejnych moich wypraw, gdy chciałem pozwiedzać środkową część doliny Biebrzy.
Byłem na dobrej drodze żeby zostać biebrzniętym.

Grzegorz Gerek



























 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego